Zapach domów innych ludzi | Bonnie-Sue Hitchcock

"Czasami człowiek potrzebuje
choćby i drobiazgów."


Kiedy myślę o tej książce, przychodzi mi do głowy głównie jedno określenie. Rozczulająca. Nie spodziewałam się, że przypadkowo wybrany tytuł zdawać by się mogło, że nie w moim stylu (choć z przepiękną okładką), wypełni moje jesienne dni tak bardzo, że będę mocno przeciągać spędzane z nim chwile. Aż zastała mnie zima i uznałam, że czas się rozstać, bo nie mogę dłużej chować się w tej ciepłej, choć rozedrganej powieści. Odkryła we mnie jakieś dawno pochowane emocje, poruszyła wrażliwą strunę ("bo czyż nie w ten sposób rozgrywają się wydarzenia, które zmieniają nas na zawsze w jednej chwili?"). Chociaż nie utożsamiałam się z żadnym z bohaterów, czułam każde ich poruszenie, każdy nerw. Paliły mnie policzki, jakbym to ja stała w alaskańskim mrozie i drżała ze strachu. Z nadziei, z miłości. Przytuliłabym każde z nich. I Ruth, i Dorę, i Hanka. Tymczasem chowam swoją niewidzialną czerwoną wstążkę i tulę do siebie Zapach domów innych ludzi. Dawno nie czytałam tak kojącej, czułej, choć przecież przeraźliwie smutnej książki. 


Zimna, surowa Alaska lat 60-tych. Opowieść przeplatana jest głosami młodych ludzi, w zasadzie nastolatków, którzy zmagają się z różnymi problemami. Obserwujemy ich przyjaźnie, dzielimy lęki i tęsknoty. Chłód ziejący od najbliższych, ale i ciepło, jakie niosą często obcy ludzie. Historia każdego z nich gdzieś tam się zbiega często w zupełnie niespodziewanym momencie. Ruth, której przyszło się zmierzyć z ogromnie dorosłym tematem. Dora wygrywająca na lodowej loterii, choć wolałaby po prostu mieć rodzinę. Alyce, która ze względu na ojca boi się realizować własne marzenia. Sam, którego porwały fale. Czerwona wstążka od Dumpling, co ma przynieść szczęście.

Ta wrażliwość, te przepiękne zdania, które przeszywają na wskroś. Chciałabym móc przeczytać taką książkę w wieku dojrzewania, kiedy wszystko jest jeszcze świeże i kruche. Bonnie-Sue Hitchcock ma niezwykłą umiejętność opisywania młodzieńczych uczuć, tworzenia przytulnej atmosfery w absolutnie niesprzyjających ku temu warunkach. Może i bije od tego pewna naiwność, a zakończenie wydaje się odrobinę nieprawdopodobne i nie niesie wielkiego przesłania. Jednak dla mnie z tej książki wypływa niezwykła, prosta mądrość, albo... to jakaś przedziwna alaskańska magia, że wszystko mnie tam tak urzekło. "A potem, kiedyś, w pewien poranek, niewyróżniający się niczym spośród wszystkich innych poranków, zaczynamy poruszać palcami w butach. I czuć krew z powrotem wypełniającą dłonie". I mnóstwo nadziei. Przepiękna książka.

***
Hitchcock Bonnie-Sue, Zapach domów innych ludzi
, tłum. Grzegorz Komerski
, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2017, s. 380.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze