Ogród konających dusz | Dominik Łuszczyński
spędzanych w Nicości, poznał osobę,
która stała się jego wspólnikiem na drodze
do poznania tajemnic świata."
Jest rok 1903. Marold Zinzendorf, młody Austriak żywo zainteresowany tematyką funeralną i tanatologiczną, spotyka na swojej drodze równego sobie towarzysza nocnych rozmów na tematy, które innym mogłyby wydawać się zbyt makabryczne. Ów pasjonat, starszy od niego Anglik — Mordecai Hext, pewnego wieczoru proponuje Maroldowi uczestnictwo w tajemniczym eksperymencie, który mógłby rozwiać ich wątpliwości co do przekraczania granic świata fizycznego. Kilka lat wcześniej podczas wielkiej wystawy światowej Exposition Universelle berliński architekt Karsten Walkenhorst postanawia pomóc spotkanemu tam ekscentrycznemu naukowcowi przy doskonaleniu jego wynalazku — pewnej intrygującej maszyny o zupełnie niejasnym dla Karstena celu działania.
Niepowtarzalny klimat nocnych spotkań, stary antykwariat z urojeń sennych, angielskie domostwo spowite mrokiem. Zatrważające malarstwo i niepokojąca poezja, świdrujący kolor absyntu, groza maszyny, której wynalazca najpewniej postradał zmysły. Do przesyconej przestrachem i niepewnością atmosfery oraz kwiecistych opisów dochodzą charyzmatyczni bohaterowie, ich lęki, pragnienia, tragedie, jakie skrywają. Ogród konających dusz to dzieło godne mistrzów gatunku i aż trudno uwierzyć, że wyszło spod pióra współczesnego polskiego pisarza. Dominik Łuszczyński już w zbiorze opowiadań Chorały z pogranicza czasu pokazał, że nieobce są mu podobne formy, filozoficzne wynurzenia, barwna sceneria opowieści. Z kolei zakończenie Ogrodu pozostawiło mnie w zupełnym zachwycie, ale i rozdarciu (cóż, zakończenie, moim skromnym zdaniem, to mistrzostwo świata!). Nie żartowałam, pisząc, że przeszły mnie dreszcze. Straszne, poruszające, dające do myślenia. W tych czasach to naprawdę unikalna literatura.
***
Łuszczyński Dominik, Ogród konających dusz, Wydawnictwo Dom Hororu, Wrocław 2021, s. 369.
0 komentarze