Ciemność | Jozef Karika

"Wspominałem już, jak trudno jest iść w ciemność?
To bułka z masłem w porównaniu z tym, jak trudno jest iść w ciemność,
w której skrzypią drzwi otwarte na oścież."


"Czy ktoś stoi na progu i gapi się na mnie, czy może już wszedł do środka?". Nie można ująć Ciemności Jozefa Kariki, słowackiego pisarza thrillerów, horrorów i powieści sensacyjnych odpowiedniej dawki solidnej grozy. I chyba dlatego miałam spory problem w ocenie tej książki i nadal nie jestem pewna, co za moment wyjdzie spod moich palców. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony patrzę na doskonałą horrorową scenerię z niezłymi efektami specjalnymi (samotna chata w górach, pukanie do drzwi, facet z siekierą), z drugiej stoi (i śmieje się od ucha do ucha) irytujący narrator i... przewidywalne zakończenie. Motyw okazuje się bardzo dobry. Nie zrażam się tytułową ciemnością, ani jednoosobową obsadą. Studium psychologiczne bohatera również momentami jest całkiem niezłe. Mrożąca krew w żyłach zimowa opowieść zaczyna wciągać. Co w takim razie wywołało moje rozczarowanie, gdy dotarłam do ostatniej linijki tekstu? Co tak bardzo nie wyszło, chociaż już przegryzłam się z językiem autora i miałam chęć sięgać po kolejne jego książki? Chociaż na ogół przemawia do mnie niedosłowna groza, uwielbiam horrory, czy szerzej opowieści niepokojące, to Ciemność mnie zawiodła. Zwiodła i zawiodła. Chyba tak to określę.

W okolicy świąt Bożego Narodzenia scenarzysta serialowy postanawia odpocząć od swojej pracy oraz żony, z którą mu się nie układa i zaszyć w samotnej chacie w górach. Na miejscu zdarza się jednak coś nieoczekiwanego (niemal abstrakcyjnego!), co wystawia na próbę nie tylko umiejętność przetrwania przerażonego mężczyzny, ale przede wszystkim jego zdrowie psychiczne. Trudno napisać więcej, nie zdradzając szczegółów fabuły, a ja nie będę jej zdradzać, bo i sama ich nie znałam, siadając do książki.

Nie przepadam na stylem Kariki, ani za jego bohaterami. Tak dużo dobrego słyszałam o jego Szczelinie, ale sama nie mogłam przebrnąć przez początek z powodu narracji. I w Ciemności zdecydowanie coś nie zagrało, chociaż zdarzały się przebłyski. Jak już przywykłam do języka oraz tak denerwującego i żenującego bohatera, to coś w fabule zaczęło się psuć, osłabł klimat, żeby na koniec sprawić mi dziwny zawód. To było takie proste. Można się nie domyślać, ale gdzieś tam wie się od początku. Jasne, że zakończenie nie definiuje całej książki, więc nawet chyba nie chodzi o nie. To raczej kwestia gustu. Mimo to, trochę na przekór, wrócę do Kariki. Już czeka na mnie Strach. Zobaczymy.

Książkę przeczytałam w ramach
Wyzwania czytelniczego 2020 na Przestrzeniach tekstu  
(kategoria: thriller/kryminał, którego akcja dzieje się w Boże Narodzenie)


***
Karika Jozef, Ciemność,
tłum. Mirosław Śmigielski, Wydawnictwo Stara Szkoła, Wołów 2020, s. 268 (u mnie ebook).

Zajrzyj również tu:

0 komentarze