Dolina Muminków w listopadzie | Tove Jansson
jak deszcz pada na dach.
Bardzo jest łatwo miło spędzać czas."
Chyba zdążyłam. "Ho! Ho! Zaparzcie no kawę, wy tam w środku!". Co roku próbuję napisać o niej w listopadzie i... co roku mi nie wychodzi. Grzęznę gdzieś w cieple muminkowej kuchni. Przy piecu. Między cudownie dziwnymi rozmowami Paszczaka i Homka. Między opuszczonymi kątami, gdzie nie tak dawno mieszkała sobie rodzina Muminków. To takie niezwykłe, że w Dolinie Muminków w listopadzie... nie ma Muminków. Są za to głosy, cienie, wspomnienia i... oni. Filifionka, Paszczak, Mimbla, Toft. Jest Wuj Truj i Włóczykij. W tej chwili nie potrzeba nic więcej. I tylko plączę się w myślach, rozeznając do kogo mi najbliżej. Raz jestem nerwową Filifionką, innym razem Paszczakiem marzącym o żeglowaniu. Czasem trochę Mimblą. Z nimi wszystkimi, w tym muminkowym miejscu bez Muminków jest mi niesamowicie. Bo Dolina ma w sobie chyba najwięcej powagi ze wszystkich muminkowych dzieł Tove Jansson. A może to ten listopadowy nastrój?
Zaczyna się od małego Homka imieniem Toft. Filifionki i Paszczaka. A potem schodzą się wszyscy. Targani jakimś niezwykłym przeczuciem, postanawiają udać się jesienną porą do Doliny Muminków. Każdy ma z nią własne wspomnienia. Każdy na swój sposób podziwia któregoś z członków rodziny Muminków. Paszczak Tatusia Muminka, Filifionka Mamę. To że nie zastają Muminków u siebie, nie przeszkadza im, żeby zaszyć się razem w ich przyjaznym i gościnnym domu, i wspólnie przeczekać ten jesienny czas. Posprzątać, zaparzyć kawę, a nawet urządzić przyjęcie!
Dobrze spędzało mi się listopad z Doliną Muminków. To piękna i niezwykła książka. Pełna znaczeń, ważnych zdań, unikalnych postaci. Chyba najbardziej dorosła z serii i najbardziej melancholijna. Wiem, że wrócę do niej za rok. Jak zwykle.
***
Jansson Tove, Dolina Muminków w listopadzie, tłum. Teresa Chłapowska, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2020, s. 192.
0 komentarze