Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu | Robert Fulghum
"Daj się znaleźć, dzieciaku!
Gramy od nowa."
Rety, jaka to cudowna książka! — powtarzałam sobie po każdym przeczytanym rozdziale, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo i w jak krótkim czasie oczarował mnie Robert Fulghum. Już podczas wybierania tego tytułu, miałam przeczucie, że trafię na coś niezwykłego, choć to było zupełnie nieoczekiwane, bo ani okładka, ani tytuł raczej nie powinny do mnie przemówić (prędzej spodziewałabym się po nich jakiegoś poradnika). Dlatego ufajcie przeczuciom. A jeśli akurat Was zawodzą, możecie zaufać mi. Przynajmniej, jeśli chodzi o książkę Fulghuma ;)
Zabawne, lekkie, pokrzepiające, odstresowujące, a zarazem prawdziwie głębokie (nawet jeśli przewrotnie, na przykład niezapomniany rozdział o przechowywaniu kosmicznego pyłu w naszych domowych paprochach), poważne i poruszające. Trafił do mnie dowcip Fulghuma, jak i jego styl bycia, właściwy chyba tylko takim starszym panom, którzy swoje przeżyli i mają prawo trochę pomoralizować. Trafiły te błyski (jak zajączki... wiecie, te od zegarka i słońca) ukryte między wierszami, które dają do myślenia, a może nawet... zmieniają sposób myślenia. Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu z dopiskiem Niezwykłe rozważania o zwykłych sprawach to zbiór esejów, może nawet nietypowych kazań (Robert Fulghum jest emerytowanym pastorem) o wszystkim i trochę o niczym. O dzieciach, życiu, śmierci (czyli jednak o wszystkim!), sznyclach, zabawie w chowanego ("schował się zbyt dobrze"), wspomnianych już przeze mnie paprochach i o innych prostych sprawach, o których autor pisze nadzwyczaj cudownie. Normalnie, a jednak cudownie. Bo takie nasuwają mi się określenia.
Teksty w książce są krótkie. Czasem wystarczające, innym razem chciałoby się czytać dalej, podczas gdy Robert Fulghum już dawno zamknął temat jakimś mocnym zdaniem, zwykle skłaniającym do myślenia. Co jest tak wyjątkowego w rozważaniach na temat wody, brzydkich nazw roślin, wyposażenia cudzych łazienek, kabli rozruchowych, czy chłopaka, który przyszedł zgrabić autorowi liście z ogródka? A może inaczej. Jeśli nie dostrzegacie nic wyjątkowego w historiach o kałużach (teraz to już musicie przeczytać tę książkę!), małej syrenie, Konkursie Skrzypków w Dawnym Stylu w Weiser w stanie Idaho, albo o pierwszym locie balonem — cóż, to oznacza, że nie trafiliście jeszcze na książkę Fulghuma. "Podejdźcie tutaj. Do samej krawędzi. Chcemy wam coś pokazać". Pocieszna, rozluźniająca, ale i poruszająca najgłębsze struny w duszy. Potrzeba nam takich książek. Nawet bardzo.
dziękuję Wydawnictwu:
Fulghum Robert, Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu, tłum. Ewa Pater-Podgórna, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2020, s. 272.
0 komentarze