Łaskun | Katarzyna Puzyńska (cykl Lipowo #6)
Chłopak o zegarek. Się. Boi.
Powinien. O siebie. Powinien.
Się bać."
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po znakomitych Utopcach nie mogłam nie sięgnąć po Łaskuna, kolejną część z serii o Lipowie. Polubiłam te kryminały obyczajowe Katarzyny Puzyńskiej. Polubiłam jej bohaterów, prostotę i lekkość stylu. Odpoczywam przy nich. Odstresowuję się. Nie od razu jednak wszystko przypada mi do gustu. Łaskun z początku trochę gryzł. Utopce zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie, że drastyczna zmiana klimatu w Łaskunie niemal mnie ubodła. Zwroty, jakie zaszły w życiu głównych bohaterów, ale i ich nieoczekiwana drugoplanowość (!) naprawdę mnie zaskoczyły. W Utopcach wszystko było silne, mocno zaakcentowane, bliskie (mi). Tu, w miarę postępu akcji, znajomi bohaterowie znikają. Byłby to zarzut, gdyby nie to, że pomysł na Łaskuna — choć na początku zupełnie nic na to nie wskazywało — okazał się całkiem przedni.
W domu sędziego Jaworskiego policja znajduje makabryczną lalkę złożoną z fragmentów martwych ciał. Jedną z ofiar jest sam sędzia. Podejrzenia zaś padają na... aspiranta Daniela Podgórskiego, ostatnią osobę, która mogłaby mieć cokolwiek wspólnego ze zbrodnią. Wszystko zaczyna kręcić się wokół Gwiazdozbioru — klubu ze striptizem, narkotyków, trucizn i pewnego tajemniczego krawca. A gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze Łaskun. Dziwny. Straszny. Łaskun.
Puzyńska w Łaskunie nieco zaszalała z mnogością wątków i efektem zaskoczenia. Nie spodziewałam się tak poprowadzonego (to dobre słowo) rozwiązania, ani tego, że znajomi bohaterowie będą w tej części jedynie tłem. Co ciekawe, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Na pierwszy plan wyszedł ktoś inny, zaś Łaskun zdecydowanie wygrywa psychologią postaci.
***
Puzyńska Katarzyna, Łaskun, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 832.
0 komentarze