Łowca. Sprawa Trynkiewicza | Ewa Żarska
w nagrzanym od słońca świerkowym młodniku z Piotrkowa do Koła
Mariusz Trynkiewicz oświadczył milicjantom: To tu,
i upadł na leśną ściółkę."
Wampir, tudzież bestia z Piotrkowa. Tak nazywają Mariusza Trynkiewicza, który upalnego lata '88 zabił czterech chłopców. Ciała trzech znaleziono zwęglone w lesie, do zabicia czwartego przyznał się sam sprawca. Morderca i pedofil. Pedagog. Uniknął kary śmierci z powodu zmian politycznych i po 25 latach więzienia wyszedł na wolność. To 2014 rok. Aktualnie od czterech lat przebywa w ośrodku w Gostyninie. Maluje, pisze wiersze, sam decyduje o tym, jak i z kim spędza swój czas. Wziął nawet ślub. Krzywda, jaką wyrządził tym młodym chłopcom i ich rodzinom, wyje gdzieś po zalewach, po drodze między Piotrkowem Trybunalskim a Kołem. Strach nieco wyblakł. Pamięć nie.
Tylko komu i na co już teraz ta pamięć. Matka Trynkiewicza zajmuje się kotem i działką, żyje w zgodzie z sąsiadami, nie chce rozmawiać o synu, bo i po co rozgrzebywać rany. Z rodzicami ofiar też nie chciała rozmawiać. Nikt jej nie wini, kocha swojego jedynaka, polubiła synową. Nie chce wyjaśniać zagadkowych kwestii, przed którymi staje — i stawia swojego czytelnika — Ewa Żarska. Na przykład to, w jaki sposób chuderlawy, zmizerniały facet z wąsem poradził sobie z trzema sprawnymi fizycznie nastolatkami, jak zniósł do piwnicy ich ciężkie ciała. Czy nikt nie słyszał krzyków? Kim był mężczyzna w słomianym kapeluszu, którego często tego lata spotykali wczasowicze? A może Trynkiewicz miał pomocnika, może był satanistą...
Ewa Żarska bardzo sprawnym reporterskim językiem wprowadza czytelnika w klimat wydarzeń tamtego lata. Niezwykła dbałość o detale, stopniowanie napięcia, konkrety i — jak w przypadku Kopińskiej (która wspominała o Trynkiewiczu w Polska odwraca oczy) — profesjonalne usunięcie się w cień. Tu mówią milicyjne akta, świadkowie, poruszające zdjęcia z wizji lokalnej miejsca zbrodni z udziałem Trynkiewicza oraz rodzin ofiar. Żarska tego samego lata, kiedy młody nauczyciel z Piotrkowa zaprosił do swojego mieszkania trzech chłopców, spędzała wakacje z rodziną w Dziwnowie, gdzie w tamtych latach urlopował cały Piotrków. Jej reportaż podszyty pamięcią tamtej beztroskiej letniej atmosfery, zaburzonej groźnym milicyjnym komunikatem o grasującym po Piotrkowie mordercy — jest dość wyczerpujący (moim zdaniem), choć pozbawiony najciekawszego elementu, mianowicie rozmowy z samym Trynkiewiczem, na którą ten nie przystał. A co za tym idzie, brakuje mi szerszego spojrzenia na jego aktualną sytuację, wywiadu z jego żoną, przyszywaną córką, pracownikami Gostynina. Rozumiem jednak, że to nie samo przedstawienie studium mordercy było zamiarem Żarskiej. Spore wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z fotoreporterem, który przypadkowo — i jako jedyny! — trafił na wizję lokalną z udziałem Trynkiewicza. Ważne było również podkreślenie tego, że poza dziennikarzami nikt nie interesował się stanem psychicznym rodziny ofiar, czy rodziców mordercy.
Ewa Żarska zebrała świetny materiał i stworzyła reportaż na wysokim poziomie (momentami przypominał mi styl Kopińskiej), a mnie najbardziej przeszyła odpowiedź Trynkiewicza, której udzielił matce jednego z zabitych chłopców. "Nie pamiętam nic, nie słyszałem krzyków. Wiem, że jest to rzecz straszna, nie do naprawienia. Przepraszam rodziców, wszystkie mamy". Mrozi krew.
Ewa Żarska bardzo sprawnym reporterskim językiem wprowadza czytelnika w klimat wydarzeń tamtego lata. Niezwykła dbałość o detale, stopniowanie napięcia, konkrety i — jak w przypadku Kopińskiej (która wspominała o Trynkiewiczu w Polska odwraca oczy) — profesjonalne usunięcie się w cień. Tu mówią milicyjne akta, świadkowie, poruszające zdjęcia z wizji lokalnej miejsca zbrodni z udziałem Trynkiewicza oraz rodzin ofiar. Żarska tego samego lata, kiedy młody nauczyciel z Piotrkowa zaprosił do swojego mieszkania trzech chłopców, spędzała wakacje z rodziną w Dziwnowie, gdzie w tamtych latach urlopował cały Piotrków. Jej reportaż podszyty pamięcią tamtej beztroskiej letniej atmosfery, zaburzonej groźnym milicyjnym komunikatem o grasującym po Piotrkowie mordercy — jest dość wyczerpujący (moim zdaniem), choć pozbawiony najciekawszego elementu, mianowicie rozmowy z samym Trynkiewiczem, na którą ten nie przystał. A co za tym idzie, brakuje mi szerszego spojrzenia na jego aktualną sytuację, wywiadu z jego żoną, przyszywaną córką, pracownikami Gostynina. Rozumiem jednak, że to nie samo przedstawienie studium mordercy było zamiarem Żarskiej. Spore wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z fotoreporterem, który przypadkowo — i jako jedyny! — trafił na wizję lokalną z udziałem Trynkiewicza. Ważne było również podkreślenie tego, że poza dziennikarzami nikt nie interesował się stanem psychicznym rodziny ofiar, czy rodziców mordercy.
Ewa Żarska zebrała świetny materiał i stworzyła reportaż na wysokim poziomie (momentami przypominał mi styl Kopińskiej), a mnie najbardziej przeszyła odpowiedź Trynkiewicza, której udzielił matce jednego z zabitych chłopców. "Nie pamiętam nic, nie słyszałem krzyków. Wiem, że jest to rzecz straszna, nie do naprawienia. Przepraszam rodziców, wszystkie mamy". Mrozi krew.
Żarska Ewa, Łowca. Sprawa Trynkiewicza, Wydawnictwo Znak. Litera Nova, Kraków 2018, s. 240.
0 komentarze