Z nienawiści do kobiet | Justyna Kopińska
samobójstwo, napisał do mnie krótko przed śmiercią,
że może za dużo robię tych tematów.
Że powinnam na siebie uważać."
Mocno, ale nie za mocno. I nie tylko o kobietach, a może nawet nie do końca o nienawiści. Ciekawe, że w obliczu reportaży Justyny Kopińskiej zawsze przychodzi mi do głowy określenie "mocne", jakbym miała coraz bardziej ograniczony zasób słownictwa. W recenzji reportażu Polska odwraca oczy (ukazała się ona na moim dawnym blogu) wspominałam chyba nawet o "kopaniu". Rzeczywiście w jakości przekazu i samym podejściu Kopińska nie ma sobie równych. Z jednej strony zaskakuje czytelnika minimalizmem treści, nie wyczerpuje danego tematu, akcentuje problem i skłania do refleksji, działania, zabrania głosu. Z drugiej — bombarduje niekiedy bulwersującymi szczegółami. Robi to bardzo umiejętnie, bo sztuką jest wpleść między relacje zdanie: "Jadę. Mam mszę wieczorną w Stargardzie — rzucił po gwałcie" i nie narazić się na tabloidowość. Zadziornie, bezkompromisowo, ale z zachowaniem odpowiedniego dystansu.
Trudno jednak o emocjonalny dystans w reportażu o księdzu wykorzystującym seksualnie nastolatkę. Albo o zachowanie zimnej krwi w historii o Violetcie Villas (chociaż tutaj czułam niedosyt), czy o pedofilach, którzy też chcą mieć swoje miejsce w katolickim kościele. Realnie współczułam dyrektorowi więzienia, który sam chciał być więźniem, ale już nieco mniej poruszyły mnie teksty o molestowaniu w armii, czy o fatalnej pracy polskiego wydziału kryminalnego. Za to prawdziwym zaskoczeniem był wywiad z Justyną Kopińską! I chyba to on — w moim mniemaniu — uratował Z nienawiści do kobiet. Prawdopodobnie najbardziej nie zadowoliła mnie kwestia doboru tematów. Pamiętam, że po przeczytaniu zbioru Polska odwraca oczy jak szalona wciskałam go do rąk każdej przypadkowej osobie, przekonana, że ludzie MUSZĄ to przeczytać. Po tej pozycji mam nieco inne wrażenia. Mocno, nie za mocno, ale odpowiednio. Dla czytelników o nerwach umiarkowanych, a to w sumie też spory pozytyw.
***
Kopińska Justyna, Z nienawiści do kobiet, Świat Książki, Warszawa 2018, s. 224.
Trudno jednak o emocjonalny dystans w reportażu o księdzu wykorzystującym seksualnie nastolatkę. Albo o zachowanie zimnej krwi w historii o Violetcie Villas (chociaż tutaj czułam niedosyt), czy o pedofilach, którzy też chcą mieć swoje miejsce w katolickim kościele. Realnie współczułam dyrektorowi więzienia, który sam chciał być więźniem, ale już nieco mniej poruszyły mnie teksty o molestowaniu w armii, czy o fatalnej pracy polskiego wydziału kryminalnego. Za to prawdziwym zaskoczeniem był wywiad z Justyną Kopińską! I chyba to on — w moim mniemaniu — uratował Z nienawiści do kobiet. Prawdopodobnie najbardziej nie zadowoliła mnie kwestia doboru tematów. Pamiętam, że po przeczytaniu zbioru Polska odwraca oczy jak szalona wciskałam go do rąk każdej przypadkowej osobie, przekonana, że ludzie MUSZĄ to przeczytać. Po tej pozycji mam nieco inne wrażenia. Mocno, nie za mocno, ale odpowiednio. Dla czytelników o nerwach umiarkowanych, a to w sumie też spory pozytyw.
***
Kopińska Justyna, Z nienawiści do kobiet, Świat Książki, Warszawa 2018, s. 224.
0 komentarze